Dokładnie dziś, w piątek, minie tydzień od kiedy odeszła ode mnie moja psia emerytka - czarna Zmoreczka. Cały poprzedni tydzień jej doglądałam. A ten tydzień... No cóż. W tym tygodniu miałam moją małą żałobę. Ktoś sobie pomyśli - co za durna baba? Żałoba po psie? A no tak. Taki już ze mnie wariat. Oszczędzę Wam szczegółów dotyczących przebiegu choroby... Do końca była moim najukochańszym psem pod słońcem. Do końca pozostała świadoma, do końca domagała się nieśmiało drapania i głasków. Aż przyszedł ten czas. Usypiać, czy nie usypiać? Byliśmy z nią u różnych specjalistów, pytaliśmy wielu osób i wszyscy, obiektywnie - uśpić. Decyzja zapadła w poprzedni czwartek. Jakoś sobie to w głowie poukładałam, że ludzi się nie usypia, ale psa można i z ciężkim sercem zadzwoniłam do zaprzyjaźnionego weterynarza, który miał ją uśpić następnego dnia, u nas w domu. Godziny zero wyczekiwałam przy niej. 10 minut przed przyjazdem lekarza odeszła sama. Nawet teraz ryczę jak bóbr! Oszczędziła mi po prostu wyrzutów sumienia związanych z eutanazją...
Postowe rozmyślania, po krótkim wstępie, miały płynąć w trochę innym kierunku. Wiele z Was (może i Wielu, jeśli czyta to jakiś On) zastanawiało się na pewno - kupić, przygarnąć? Chciałam przestrzec moich Czytelników przed kupowaniem tanich szczeniąt z pseudohodowli... Zarówno mopsia Alina, jak i Zmoreczka były odebrane właśnie z takiego pseuduhowa! Służyły do produkcji szczeniąt - co rok to prorok, a raczej co pół roku... Zaniedbane, z wieloma schorzeniami, z pazurami, których długością zachwyciłaby się niejedna wielbicielka tipsów, z zaropiałymi oczyskami, grzybem w uszach i nie tylko, z wieloma bliznami po cesarkach przeprowadzanych w spartańskich warunkach, z listwami mlecznymi do samej ziemi, rodziły szczeniaki, aby zadowolić swoich właścicieli!
Trzeba pamiętać, że jedynym prawdziwym związkiem kynologicznym jest FCI! Żadne kennelcluby czy inne gromy. I choć nie można wszystkich hodowców tanich szczeniaków wrzucać do jednego wora, to większość z nich to po prostu bezduszne osoby, nastawione tylko na zysk i nie mające za grosz empatii dla naszych braci mniejszych.
A co w sytuacji, w której chcemy buldoga, mopsa, ratlerka, labradora czy innego stwora, a nie bezrasowca? Jeśli nie mamy wystarczających funduszy - możemy obdzwaniać wszystkie schroniska w poszukiwaniu tego jedynego lub poszukać odpowiedniej fundacji zajmującej się ratowaniem konkretnej rasy.
Alina i Zmorka świadczą o tym drugim rozwiązaniu. Chciałam kiedyś kupić szczeniaka buldoga i przypadkiem trafiłam na stronę SAB (Stowarzyszenie Adopcje Buldożków). Urządzaliśmy się już z Dawidem na swoim, więc nie mieliśmy za bardzo pieniędzy. Zaczęłam dociekać - czemu te niektóre szczeniaki są takie tanie, a inne drogie. SAB dostarczył mi odpowiedzi.
Stwierdziłam, że możemy przygarnąć nawet starszego psa i tak pod naszą opiekę trafiła Zmorka. Wystraszona, wychudzona, spragniona miłości i bliskości człowieka, z kręgosłupem powykrzywianym od wielokrotnego macierzyństwa. Nie umiała chodzić po schodach, jadła tak łapczywie, że się krztusiła! Bała się dosłownie wszystkiego - drzwi, odkurzacza, zmiotki, smyczy, wycieraczki, o człowieku już nie wspominając. Nie zna psiej miłości ten, kto nie przygarnie jakiejś psiej bidy. Czemu? Bo warunki w pseuduhowie są zazwyczaj straszne. Niech Was nie zmylą te piękne zdjęcia w domu, z rodziną... Psy najczęściej są trzymane w klatkach, często poustawianych piętrowo, nie są wyprowadzane na spacery, więc wiadomo co dzieje się wewnątrz tych małych więzień - luksusem jest, jeśli klatka ma wyścieloną podłogę! Są głodzone, spragnione, zaniedbane. Kiedy trafiają do normalnego domu, z pełną miską, z miękkim wyrem, kiedy ktoś poświęca im uwagę - takie stworzenia odpłacają się bezgraniczną miłością i przywiązaniem!
Zmorka trafiła do nas mając około 10 lat (tak na dobrą sprawę to nie wiadomo - zęby mówiły, że ma jeszcze więcej, ale długo wegetowała w złych warunkach). Jak na buldoga - to bardzo dużo. Alina jest młodym psem, tak więc można przygarnąć i psią młodzież, często nawet szczeniaka.
Bardzo gorąco polecam Wam adopcje. Ze schroniska, z wszelkiego rodzaju organizacji. Popieram też w 100% sterylizację psów nierodowodowych (bez rodowodu FCI rzecz jasna) - i ze względów zdrowotnych, i dlatego, że dzięki niej mniej psów będzie trafiało do schronisk, do organizacji ratujących zwierzęta.
Post z ramą tv odszedł na dalszy plan.
Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem - poczytam i poodpisuję! Pozostając w psiej tematyce, w następnym poście pokażę Wam, jak zrobić psie łóżko:
Do napisania,
zadumana Katarzyna.
Dzień dobry Kasiu.
OdpowiedzUsuńProszę pomyśl o tym małym serduszko jako o darze jaki miałaś i jaki jej dałaś. Na bank była z Wami przeszczęśliwa i psim rozumkiem i serduszkiem nie chciałaby żebyś rozpaczała. Teraz jest już po drugiej stronie tęczy, gdzie zawsze świeci słońce.
Pamiętaj że obok jest Ali, i Ona wyczuwa również Twój nastrój. Ona też cierpi rozłąkę. Buldożki - a to wiesz najlepiej - to bardzo uczuciowe psiaki. Ona teraz Was potrzebuje podwójnie.
Nie wiem co jeszcze napisać, żeby dodać Ci otuchy.
Kasiu idzie wiosna, teraz będzie Ci ciężko, ale smutek minie i czas zaleczy rany.
Pomyśl, że czas miniony to był dobry czas, a teraz trzeba patrzeć na przód i mieć tylko dobre wspomnienia.
ściskam i pozdrawiam (pańcia labradorki, równie kochanej)
K.
też ostatnio usypiałam psiaka, więc wiem co czujesz:( z zapartych tchem czytałam post- cudni przyjaciele:) pozdrawiam i trzymaj się!
OdpowiedzUsuńKasieńko, trzymaj się jakoś. Ważne, że Zmorka była otoczona przez Was miłością i miała dobry czas, nie trafiła do kogoś, kto by ją wyrzucił. A najważniejsze zabrałaś ją z tego okropnego miejsca. Jeszcze raz mocna cię przytulam
OdpowiedzUsuńŚliczne psiaki. A jeśli chodzi o temat - wiadomo , takie decyzje są bardzo trudne zawsze... Też przez to przechodziłam, cierpimy razem z naszymi odchodzącymi zwierzętami..
OdpowiedzUsuńCześć, Kasiu :-) Wpadam na chwilę i ciepło się do Ciebie uśmiecham :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za miłe słowa! Jakoś się trzymamy, ale musiałam się podzielić na blogu tym wszystkim. Z Wami raźniej!
OdpowiedzUsuńMy też niedawno zaadoptowaliśmy kotka ze schroniska, dokładnie takie samo zachowanie, ciągle je jakby ktoś miał mu zaraz zabrać, wszystkiego sie boi itp, ale widzę już powoli poprawę ;) Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńp.s. Zapraszam do Pastelowego domku na CANDY, do wygrania aż 3 nagrody :)
Dzieki za odwiedziny. Za samą nazwę bloga Cię nawet odwiedzę!
OdpowiedzUsuńZapraszam częściej do mnie:)
Ryczę jak bóbr, i doskonale Cię rozumiem , nasza Hera ma 7 lat, jest w domu najważniejsza. Nie raz śpimy z mężem w dziwnych cyrkowych pozycjach bo Hera śpi między nami i to jeszcze w poprzek łóżka, ale nie mam sumienia niczego jej zabraniać.Musisz być bardzo dobrym i cudownym człowiekiem że swoją sunię uratowałaś z tego piekła i kochałaś najmocniej na świecie , pozdrawiam bardzo gorąco , trzymaj się.
OdpowiedzUsuńŁza mi się w oku zakręciła... Ludzie (chodź czasem mam wątpliwość czy jest to dla niektórych dobre określenie...) potrafią być STRASZNI. Podziwiam, że przygarnęłaś takiego starszego pieska. Dzięki Wam poznała miłość człowieka. :))
OdpowiedzUsuńTrzymaj się! Ściskam.